wtorek, 18 sierpnia 2015

Od Conan`a

Minął miesiąc od mojej dziwnej pobudki w jakiejś dolinie. Moje pojawienie się tam wciąż jest dla mnie zagadką. Mimo to wiem, że nie jestem w stanie sam sobie tego wszystkiego przypomnieć więc po prostu staram się o tym za dużo nie myśleć. Poza tym mam ważniejsze sprawy na głowie. Teraz przede wszystkim chciał bym przetrwać. Moje dieta składa się głownie z myszy i różnych leśnych jagód. Czasem znajduje jakąś padlinę. Jako, że w mojej sytuacji głupotą jest wybrzydzać zadowalam się wszystkim. Raz udało mi się złapać wiewiórkę. Był to mój pierwszy nieco bardziej syty i jednocześnie własnoręcznie złapany posiłek. No ale to nie takie istotne. Zawędrowałem właśnie w jakieś dziwne miejsce. Jako, że jestem młody i moje ciało wciąż jest nieprzyzwyczajone do długich podróży padam zmęczony na ziemię. Mimo to staram się rozejrzeć po okolicy. Wokół mnie rośnie całe mnóstwo jasnofioletowych kwiatów. Jest ich tu tyle, że ich zapach jest trochę przytłaczający. Mimowolnie zamknąłem oczy. Byłem już zmęczony więc zasnąłem nim zdążyłem się obejrzeć. Obudziłem się gdy poczułem jakiś ścisk na karku. Chciałem zacząć krzyczeć ale w tej chwili nic by to nie dało, mogło by na mnie sprowadzić jeszcze większe kłopoty. Zacząłem się wiercić próbując wyrwać.
- Puść mnie! - zawołałem w końcu.
Nie usłyszałme żadnej odpowiedzi.
- Puść mnie! - krzyczałem nie przestawając się wyrywać.
- Nie wierć się. - usłyszałem burknięcie w odpowiedzi.
Nie wiem dlaczego ale momentalnie przestałem się ruszać. To było silniejsze ode mnie. Serce zaczęło mi przyspieszać. Bałem się. Mimo to czułem, że nie będę w stanie nic już zrobić. Spojrzałem na swoje łapy, drżały. Zamknąłem oczy. Nie chciałem widzieć tego co będzie dalej. Miałem tylko nadzieję, że nie będzie bardzo boleć.
- Raen? - usłyszałem jakiś głos.
Otowrzyłem oczy, obok nas przechodził jakiś basior.
- Nie teraz - odpowiedzial niosący mnie basior - Załatwię to i pogadamy.
Poczułem jakby moje łapy odmówiły mi posłuszeństwa. Tak to się skończy? Nagle poczułem grunt pod łapami a ucisk na karku zniknął. Spojrzałem zaskoczony na wilka, który mnie niósł. Dopiero teraz miałem okazję się mu przyjrzeć. Otworzyłem pyszczek chcąc coś powiedzieć jednak nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć usłyszałem głos:
- Kto to?
Odwróciłem sie gwałtownie. Było to samica. Miała skrzydła i była biała jak śnieg.
- Przedstaw się szkrabie. - powiedział wilk za mną.
Nie zwróciłem na to uwagi i wciąż wpatrywałem się w samicę. Po dłuższej chwili ciszy ta podeszła do mnie i z uśmiechem zapytała:
- Jak ci na imię mały.
- Co-nan - powiedziałem sylabizując.
- Gdzie go znalazłeś? - zapytała tym razem pytanie na pewno było skierowane do basiora.
- Leżał na polanie zielarza. Pomyślałem, że lepiej będzie jeśli go do Ciebie przyniosę.
Samica uśmiechnęła się i znów zwróciła się do mnie:
- Chciałbyś tu zostać? - nic nie odpowiedziałem - Jeśli chcesz możesz należeć do mojej watahy.
Skinąłem niepewnie głową.
- Dobrze - uśmiechnęła się - A teraz możesz iść się pobawić, później znajdziemy ci kogoś kto mógł by się tobą zająć.
Spojrzałem na samca, który mnie tu przyniósł. Szczerze mówiąc nie obraził bym się gdyby to był on ale nie chciał bym się narzucać. Bez słowa wyszedłem z jaskini. Nie miałem jakiejś szczególnej ochoty na zabawę. Byłem ciekaw kto się mną zajmie. Zacząłem grzebać łapą w ziemi. W ten sposób udało mi się wykopać w ziemi niewielkiej wielkości dziurę. Nagle usłyszałem jakiś śmiech i dwójkę wilków wychodzących z jaskini. To ten samiec i samica. Spojrzałem pytająco, być może już mnie komuś przydzielili.

Karissimo? Tak, Raen chce robić za jego opiekunkę XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz