Wzdrygnąłem się. Skąd to wie?
- Byłem już zmęczony - powiedziałem aby się jakoś usprawiedliwić.
- A więc mamy przed sobą małego uciekiniera. - powiedziała samica z uśmiechem.
Położyłem uszy po sobie. Przecież nie zrobiłem tego specjalnie.
Ziewnąłem i usiadłem. Nagle szczurek chwycił mnie za ucho i zaczął
ciągnąć. Coś piszcząc wskazywał las. Naprawdę nie potrafię się z nim
porozumieć ale chyba chciał abym gdzieś z nim poszedł. Spojrzałem na
Balonową. Uśmiechnęła się i skinęła przytakująco głową. Od razu
poszedłem za Nauką. Zwierzątko zaprowadziło mnie pod jakieś drzewo i
łapką wskazało na górę. Uśmiechnąłem się. Drzewo nie było zbyt duże więc
powinienem być w stanie się na nie wdrapać. Skoczyłem najwyżej jak
potrafiłem a następnie zacząłem się wspinać. W końcu udało mi się stanąć
na jakiejś gałęzi. Spojrzałem na ziemię. Było trudniej niż myślałem.
Nauka stał już obok mnie. Najwyraźniej dzięki bardziej zręcznym łapką
szło mu to lepiej niż mnie. Wyglądało jednak na to, że wciąż musimy
wejść wyżej. Nagle między liśćmi dostrzegłem ptasie gniazdo. Chciałem
się do niego dostać jak najszybciej. Jak się okazało w gnieździe były
jaja. Nagle Nauka zbliżył się do gniazda.
- Nie możesz! - powiedziałem szybko - Jeśli dotkniesz jaj matka może je wyrzucić.
Szczurek spojrzał na mnie przekręcając głowę. To było naprawdę
kłopotliwe. Jak mu wytłumaczyć co miałem na myśli? Nagle usłyszałem
znajomy głos. Spojrzałem na ziemię. Pod drzewem stała Balonowa jednak
ani trochę nie zrozumiałem tego co powiedziała. Zdawało się jednak, że
zwierzątko zareagowało na jej słowa. Nauka coś pisnął i się cofnął.
- Lepiej jeśli zejdziecie na dół. Możecie przez przypadek zrzucić to gniazdo. - powiedziała samica
Skinąłem przytakująco głową i zacząłem się powoli cofać. Nauka był
na ziemi zanim w ogóle zdążyłem się zorientować. Mi natomiast zajęło to
trochę więcej czasu. Zeskakiwałem po kolejnych gałęziach aż znalazłem
się na tych najniższych. Stąd mogłem już bezpiecznie zeskoczyć na
ziemię. Nie wylądowałem może idealnie ale przecież jak dla szczeniaka to
chyba dość spora odległość.
- Daleko Cię wywiało - usłyszałem głos Raen'a
Odwróciłem się do niego spoglądając niewinnymi oczkami. Trochę głupio, że tak szybko mnie znalazł.
- Mamy jeszcze trochę terenów do obejrzenia.
Westchnąłem zrezygnowany i poszedłem za samcem.
- Do zobaczenia Balonowa! Do zobaczenia Nauka! - zawołałem machając im łapą.
***
- To polana szczeniąt - powiedział Raen - Możesz tu przychodzić kiedy chcesz. To chyba jedno z najbezpieczniejszych miejsc.
- Więc... skończymy na dziś? - zapytałem nieśmiało.
- Jeśli chcesz. Wiedz tylko, że oprowadzam Cię po to abyś się nie
zgubił. - samiec zaczął odchodzić - Przyjdź na kolację. Złapię coś dla
ciebie.
Nic nie odpowiedziałem. Czekałem tylko aż basior zniknie za
drzewami. Czy moi rodzice też byli tacy troskliwi? Czy mnie szukają? Czy
za mną tęsknią? Pokręciłem przecząco głową. Przecież to nie jest takie
ważne. I tak nie mogę sobie ich przypomnieć. Zacząłem węszyć po ziemi w
poszukiwaniu czegoś ciekawego. Byłem sam więc mogłem się spokojnie
bawić. Postanowiłem pobawić się w poszukiwaczy skarbów. Najpierw
zakopałem kilka rzeczy pod drzewem a następnie udawałem podróżnika
szukającego tych skarbów. Szybko się jednak znudziłem. Zabawa samemu w
takie coś nie jest zbyt ciekawa. Postanowiłem wrócić do Raen'a trochę
szybciej. Pobiegłem w stronę jego jaskini. Tak mi się przynajmniej
wydawało. Zacząłem nerwowo rozglądać się po okolicy. Nie kojarzyłem tego
miejsca. Chyba naprawdę się zgubiłem. Nie mogłem wyczuć żadnego
znajomego zapachu. Chciał bym aby ktoś teraz tu był. Nagle usłyszałem
poruszające się krzaki. Wystraszony podkuliłem ogon.
- Kto tam? - zapytałem niepewnie, zamknąłem oczy i zawołałem - Pokaż się!
Nagle usłyszałem jakieś kroki. Natychmiast otworzyłem oczy chcąc zobaczyć kto to.
Ktosiu?
niedziela, 30 sierpnia 2015
piątek, 28 sierpnia 2015
Od Bonnibel CD Conan`a
Słyszę pytanie i drętwieję z przerażenia. Otwieram pysk, by powiedzieć
"Przepraszam, ale nie możesz mnie odwiedzać, bo mam swojej jaskini
niebezpieczne rzeczy, które świadczą o mojej zawiłej przeszłości", ale
nic takiego nie mówię. Po tych słowach zapewne zostałabym uznana za
wariatkę, albo kogoś jeszcze gorszego.
Nauka piszczy radośnie, potrząsając pyszczkiem potakująco. Ten szczur chyba nigdy mi już nie pomoże. Mimo tego wszystkiego niepewnie uśmiecham się do Conan'a.
- Oczywiście, że możesz mnie odwiedzać - mówię, próbując opanować drżenie głosu. - A teraz idź zwiedzać, bo komuś się spieszy. - dodaję po chwili.
- Dziękuję - uśmiecha się wilczek. - Do widzenia! - mówi, idąc w stronę swojego opiekuna.
Nie odpowiadam, a jedynie obserwuję szczeniaka, który odchodzi z Raen'em. W myślach przywołuję obraz swojego lokum i na nowo drętwieję. Muszę ukryć większość swoich rzeczy.
Biegiem ruszam w stronę własnej jaskini. Prowadzi do niej ledwie wydeptana leśna dróżka, którą w niektórych momentach przekreślają konary martwych drzew. Udaję mi się pokonać przeszkody bez większych problemów, które zazwyczaj mam przy podróży tą ścieżką.
Zwalniam przed wejściem do lokum. Wchodzę do niego wolniejszym krokiem, rozglądając się dookoła. Widzę stertę słodyczy, na niej jakąś książkę, wystający z niej błękitny kryształ amuletu i kilka pomniejszych rzeczy.
Dosyć szybko schowałam słodką masę i resztę tych mniejszych rzeczy. Amulet dałam Nauce, który obwiązał sobie wokół szyi.
Biorę książkę i otwieram ją. Na pierwszej stronie jest moje zdjęcie z Marceliną, Finnem i Jake'iem, a obok nasze podpisy. Fotografię zrobiliśmy w zimie, jednej z poważniejszych, w Krainie Ooo. Z uśmiechem przerzucam kolejne strony. Wpisy, zdjęcia, teksty piosenek Marceliny, kilka kartek z wynikami badań i eksperymentów - część mojego dawnego życia.
Dochodzę do ostatniego wpisu, zaczynam czytać. "Witaj, pamiętniku, dawno nie było już nic, o tym, jak trudno jest żyć. Dziś o przyjaciołach powiedzieć chcę... Och, nie ma ich, to wiesz.
Kolejna część jest zamazana.
"Nie wiedzą nic. Zapomnieć kim się jest i tego, co w życiu robiło się. Nie można się do mnie zbliżyć, jeśli się nie widziało tego, co widziałam ja. I tylko krwiste niebo przed oczami mam, łzy chcę skryć by ich nie zobaczył świat, więc jestem sama wciąż! I nie mogę zdradzić, że..."
Kolejny urwany fragment. Ten wpis musiałam pisać jakiś czas przed utratą władzy, bo wtedy byłam nieco osamotniona. Zamykam pamiętnik i chowam go w najciemniejszy kąt jaskini.
Szczur zaczyna piszczeć wyraźnie czymś uradowany. Zerkam ku górze, ruszając na poszukiwanie Nauki.
Zwierzątko stoi obok Conan'a. Podchodzę do nich.
- Zwiedziłeś już wszystko? A może po prostu zniknąłeś w niewyjaśnionych okolicznościach? - śmieję się cicho.
<Conan?>
Nauka piszczy radośnie, potrząsając pyszczkiem potakująco. Ten szczur chyba nigdy mi już nie pomoże. Mimo tego wszystkiego niepewnie uśmiecham się do Conan'a.
- Oczywiście, że możesz mnie odwiedzać - mówię, próbując opanować drżenie głosu. - A teraz idź zwiedzać, bo komuś się spieszy. - dodaję po chwili.
- Dziękuję - uśmiecha się wilczek. - Do widzenia! - mówi, idąc w stronę swojego opiekuna.
Nie odpowiadam, a jedynie obserwuję szczeniaka, który odchodzi z Raen'em. W myślach przywołuję obraz swojego lokum i na nowo drętwieję. Muszę ukryć większość swoich rzeczy.
Biegiem ruszam w stronę własnej jaskini. Prowadzi do niej ledwie wydeptana leśna dróżka, którą w niektórych momentach przekreślają konary martwych drzew. Udaję mi się pokonać przeszkody bez większych problemów, które zazwyczaj mam przy podróży tą ścieżką.
Zwalniam przed wejściem do lokum. Wchodzę do niego wolniejszym krokiem, rozglądając się dookoła. Widzę stertę słodyczy, na niej jakąś książkę, wystający z niej błękitny kryształ amuletu i kilka pomniejszych rzeczy.
Dosyć szybko schowałam słodką masę i resztę tych mniejszych rzeczy. Amulet dałam Nauce, który obwiązał sobie wokół szyi.
Biorę książkę i otwieram ją. Na pierwszej stronie jest moje zdjęcie z Marceliną, Finnem i Jake'iem, a obok nasze podpisy. Fotografię zrobiliśmy w zimie, jednej z poważniejszych, w Krainie Ooo. Z uśmiechem przerzucam kolejne strony. Wpisy, zdjęcia, teksty piosenek Marceliny, kilka kartek z wynikami badań i eksperymentów - część mojego dawnego życia.
Dochodzę do ostatniego wpisu, zaczynam czytać. "Witaj, pamiętniku, dawno nie było już nic, o tym, jak trudno jest żyć. Dziś o przyjaciołach powiedzieć chcę... Och, nie ma ich, to wiesz.
Kolejna część jest zamazana.
"Nie wiedzą nic. Zapomnieć kim się jest i tego, co w życiu robiło się. Nie można się do mnie zbliżyć, jeśli się nie widziało tego, co widziałam ja. I tylko krwiste niebo przed oczami mam, łzy chcę skryć by ich nie zobaczył świat, więc jestem sama wciąż! I nie mogę zdradzić, że..."
Kolejny urwany fragment. Ten wpis musiałam pisać jakiś czas przed utratą władzy, bo wtedy byłam nieco osamotniona. Zamykam pamiętnik i chowam go w najciemniejszy kąt jaskini.
Szczur zaczyna piszczeć wyraźnie czymś uradowany. Zerkam ku górze, ruszając na poszukiwanie Nauki.
Zwierzątko stoi obok Conan'a. Podchodzę do nich.
- Zwiedziłeś już wszystko? A może po prostu zniknąłeś w niewyjaśnionych okolicznościach? - śmieję się cicho.
<Conan?>
środa, 26 sierpnia 2015
Od Conan`a CD Bonnibel
- Po niemiecku... - szepnąłem patrząc na stworzonko, które teraz
wdrapało się na grzbiet samicy. Wygląda na to, że nie będę w stanie się z
nim dogadać. Umiem rozmawiać ze zwierzętami ale to dlatego, że
większość z nich mówi w języku powszechnym. Nie znam jednak
niemieckiego. Trochę mnie to zawiodło. Liczyłem na to, że będę miał
towarzysza zabaw.
- Coś się stało? - usłyszałem głos samicy.
Szybko pokręciłem głową.
- Nie. - powiedziałem lekko zakłopotany.
Jej oczy miały chłodny kolor i momentami wydawała się trochę straszna. Mimo to samica wydała mi się bardzo miła. Naprawdę pomyślałem wtedy, że nie powinno się oceniać innych po wyglądzie.
- Conan, mamy jeszcze trochę miejsc do zwiedzenia. - usłyszałem głos mojego opiekuna.
Wydąłem poliki w geście niezadowolenia jednak mimo to podszedłem do Raen'a.
- No to my idziemy dalej zwiedzać. - uśmiechnął się samiec.
Raen zaczął odchodzić. To samo zrobili Cyndi i Bonnibel. Ja niechętnie ruszyłem za moim opiekunem. Zatrzymałem się jednak i ponownie spojrzałem na odchodzące wilki. Zebrałem się na odwagę i podbiegłem do samicy.
- Balonowa. - zacząłem.
Samica spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem i zapytała:
- Co się stało?
Nagle cała moja odwaga gdzieś zniknęła. Zacząłem się gdzieś rozglądać. W końcu jednak udało mi się coś z siebie wydusić.
- Ja... chciałem zapytać czy... czy mógł bym czasem do Cię odwiedzić?
Bonnibel?
- Coś się stało? - usłyszałem głos samicy.
Szybko pokręciłem głową.
- Nie. - powiedziałem lekko zakłopotany.
Jej oczy miały chłodny kolor i momentami wydawała się trochę straszna. Mimo to samica wydała mi się bardzo miła. Naprawdę pomyślałem wtedy, że nie powinno się oceniać innych po wyglądzie.
- Conan, mamy jeszcze trochę miejsc do zwiedzenia. - usłyszałem głos mojego opiekuna.
Wydąłem poliki w geście niezadowolenia jednak mimo to podszedłem do Raen'a.
- No to my idziemy dalej zwiedzać. - uśmiechnął się samiec.
Raen zaczął odchodzić. To samo zrobili Cyndi i Bonnibel. Ja niechętnie ruszyłem za moim opiekunem. Zatrzymałem się jednak i ponownie spojrzałem na odchodzące wilki. Zebrałem się na odwagę i podbiegłem do samicy.
- Balonowa. - zacząłem.
Samica spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem i zapytała:
- Co się stało?
Nagle cała moja odwaga gdzieś zniknęła. Zacząłem się gdzieś rozglądać. W końcu jednak udało mi się coś z siebie wydusić.
- Ja... chciałem zapytać czy... czy mógł bym czasem do Cię odwiedzić?
Bonnibel?
Od Raen`a CD Reeve`go
- Na razie sobie odpuszczę - powiedziałem z lekkim uśmiechem - Mam teraz mały obowiązek na głowie.
Samiec spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem po czym uśmiechnął się i odparł:
- Masz na myśli to szczenię? Słyszałem, że sam chciałeś się nim zaopiekować, to prawda?
- Tak. - odparłem z uśmiechem - Stwierdziłem, że skoro to ja go znalazłem to powinienem się też nim zająć.
- Nie sądzisz, że powinna to zrobić jakaś wadera? Szczeniak powinien mieć matkę.
- Może to i racja. - powiedziałem kładąc uszy po sobie
Samiec najwyraźniej widząc moją reakcję szybko powiedział:
- Znaczy się to dobrze, że chciałeś się nim zaopiekować. W końcu to chłopak i chyba lepiej będzie się czuł w towarzystwie basiora.
Uśmiechnąłem się lekko.
- Nie powiedziałeś przecież nic złego. Faktycznie szczeniakowi może brakować matki.
Nastała chwila trochę niezręcznej ciszy. Zdaje się, że oboje nie wiedzieliśmy co dalej powiedzieć.
- Ciesze się, że mam z kim porozmawiać. - powiedziałem w końcu - Jesteś dla mnie jak brat lub przyjaciel z którym mogę w każdej chwili pogadać.
Reeve? Jak chcesz to możesz to skończyć bo nie bardzo wiem o czym oni mogą jeszcze gadać XD
Samiec spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem po czym uśmiechnął się i odparł:
- Masz na myśli to szczenię? Słyszałem, że sam chciałeś się nim zaopiekować, to prawda?
- Tak. - odparłem z uśmiechem - Stwierdziłem, że skoro to ja go znalazłem to powinienem się też nim zająć.
- Nie sądzisz, że powinna to zrobić jakaś wadera? Szczeniak powinien mieć matkę.
- Może to i racja. - powiedziałem kładąc uszy po sobie
Samiec najwyraźniej widząc moją reakcję szybko powiedział:
- Znaczy się to dobrze, że chciałeś się nim zaopiekować. W końcu to chłopak i chyba lepiej będzie się czuł w towarzystwie basiora.
Uśmiechnąłem się lekko.
- Nie powiedziałeś przecież nic złego. Faktycznie szczeniakowi może brakować matki.
Nastała chwila trochę niezręcznej ciszy. Zdaje się, że oboje nie wiedzieliśmy co dalej powiedzieć.
- Ciesze się, że mam z kim porozmawiać. - powiedziałem w końcu - Jesteś dla mnie jak brat lub przyjaciel z którym mogę w każdej chwili pogadać.
Reeve? Jak chcesz to możesz to skończyć bo nie bardzo wiem o czym oni mogą jeszcze gadać XD
Od Raen`a CD Karissimo
Gdyby to było takie proste. Spojrzałem na niebo i wziąłem głęboki
oddech. Musiełem się naprawdę zebrać w sobie aby to powiedzieć.
- Gdy byliśmy w tamtej krainie... ta grupa X, to wszystko...
Znów nastała chwila ciszy.
- To dziwne i trochę przerażające miejsce wydawało mi się zarazem naprawdę piękne. - spojrzałem na waderę i uśmiechnąłem się lekko. - Był tego tylko jeden powód.
Wadera spojrzała na mnie a w jej oku zauważyłem błysk. Ponownie spojrzałem na niebo i kontynuowałem.
- Z początku nie zdawałem sobie z tego sprawy. Właściwie to było to dla mnie nawet trochę kłopotliwe ale później... zdałem sobie sprawę, że coś do Ciebie czuję. Nigdy jeszcze nie czułem się tak w towarzystwie nikogo innego. Do tego gdy zobaczyłem Cię dziś wieczorem pomyślałem, że żadna z tych gwiazd jakie widzieliśmy na niebie nie jest w stanie dorównać Ci urodą.
Karissimo zaśmiała się cicho.
- Wiesz, że to dość oklepany tekst?
- Wiem. - odparłem z uśmiechem - Po prostu chciałem Ci powiedzieć...
Nie sądziłem, że te dwa słowa okażą się dla mnie tak trudne do wypowiedzenia. Nie wiem jak długo trwała ta cisza jednak odniosłem wrażenie jakby ciągnęła się w nieskończoność. To było dla mnie trochę irytujące. Na ogół nie mam problemu z mówieniem czegokolwiek a teraz nie mogę powiedzieć dwóch słów. Spojrzałem w niebiesko-szare oczy wadery. W jakiś sposób dodało mi to odwagi.
- Kocham Cię - powiedziałem w końcu
Karissimo?
- Gdy byliśmy w tamtej krainie... ta grupa X, to wszystko...
Znów nastała chwila ciszy.
- To dziwne i trochę przerażające miejsce wydawało mi się zarazem naprawdę piękne. - spojrzałem na waderę i uśmiechnąłem się lekko. - Był tego tylko jeden powód.
Wadera spojrzała na mnie a w jej oku zauważyłem błysk. Ponownie spojrzałem na niebo i kontynuowałem.
- Z początku nie zdawałem sobie z tego sprawy. Właściwie to było to dla mnie nawet trochę kłopotliwe ale później... zdałem sobie sprawę, że coś do Ciebie czuję. Nigdy jeszcze nie czułem się tak w towarzystwie nikogo innego. Do tego gdy zobaczyłem Cię dziś wieczorem pomyślałem, że żadna z tych gwiazd jakie widzieliśmy na niebie nie jest w stanie dorównać Ci urodą.
Karissimo zaśmiała się cicho.
- Wiesz, że to dość oklepany tekst?
- Wiem. - odparłem z uśmiechem - Po prostu chciałem Ci powiedzieć...
Nie sądziłem, że te dwa słowa okażą się dla mnie tak trudne do wypowiedzenia. Nie wiem jak długo trwała ta cisza jednak odniosłem wrażenie jakby ciągnęła się w nieskończoność. To było dla mnie trochę irytujące. Na ogół nie mam problemu z mówieniem czegokolwiek a teraz nie mogę powiedzieć dwóch słów. Spojrzałem w niebiesko-szare oczy wadery. W jakiś sposób dodało mi to odwagi.
- Kocham Cię - powiedziałem w końcu
Karissimo?
piątek, 21 sierpnia 2015
Od Reeve'go cd. Raen
-Jasne...-odparłem i ruszyłem przed siebie
Podszedłem do wulkanu, wokół niego zauważyłem skały, o których mówił Raen...
Wziąłem kilka odłamków i wróciłem na tereny naszej watahy.
-I co?-pyta basior
-Mam kilka kawałków.-podałem mu je
-Dzięki...-odparł
-Nie ma za co.-uśmiechnąłem się
Podczas mojej podróży nieco zgłodniałem, więc postanowiłem pójść do lasu.
-Gdzie się wybierasz jeśli można spytać?-spytał
-Do lasu... Jak chcesz możesz iść ze mną.-powiedziałem
<Raen?> Brak weny ;-;
Podszedłem do wulkanu, wokół niego zauważyłem skały, o których mówił Raen...
Wziąłem kilka odłamków i wróciłem na tereny naszej watahy.
-I co?-pyta basior
-Mam kilka kawałków.-podałem mu je
-Dzięki...-odparł
-Nie ma za co.-uśmiechnąłem się
Podczas mojej podróży nieco zgłodniałem, więc postanowiłem pójść do lasu.
-Gdzie się wybierasz jeśli można spytać?-spytał
-Do lasu... Jak chcesz możesz iść ze mną.-powiedziałem
<Raen?> Brak weny ;-;
środa, 19 sierpnia 2015
Od Bonnibel CD Canan`a
Staję naprzeciw Raen'a i jego małego towarzysza. Nauka chwyta się
kurczowo mojej prawej przedniej łapy, jednocześnie wbijając w nią małe
pazurki. Jednym ruchem odpycham go do tyłu. Nigdy wcześniej nie
widziałam szczeniaka wilka, a dopiero teraz widzę prawdziwy okaz
szczenięcia.
Cyndi stoi obok mnie, jednak nie zwracam na niego specjalnej uwagi.
Siadam na ziemi i zniżam pysk na wysokość oczu małego wilczka.
- To mój podopieczny, Conan - odzywa się w końcu brązowawy basior. - No już, pokaż się mały.
Kremowo-brązowy szczeniaczek wychyla się na przód wyraźnie speszony. Patrzy na mnie zielono-błękitnymi oczkami. Przez zielone przechodzi spora blizna.
- Nie musisz się mnie bać - mówię spokojnie. - Jestem Bonnibel, ale... Dla ciebie mogę być Balonową. To łatwiej zapamiętać niż moje prawdziwe imię. - uśmiecham się.
Wilczek niepewnie zerka w stronę opiekuna, a ten uśmiecha się, rozmawiając z Cyndi'm.
- A ja... Jestem Conan. - powtarza swoje imię szczeniak.
Nauka staje obok mnie, tańcząc. Wilczek uśmiecha się, patrząc na szczura.
- To Nauka - mówię, karcąc wzrokiem pupila. - Jest moim cukierkowym szczurem, który umie tańczyć i rozumie tylko niemiecki. - dodaję.
Conan jest uroczym szczeniakiem, a młodego wilka widzę pierwszy raz w życiu, więc mam okazję, by trochę poobserwować ich zachowania. Tak do eksperymentów na resztkach słodyczy oczywiście.
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że powiedziałam, iż Nauka jest z cukierków, ale w tej chwili nie wydaję mi się to ważne.
<Raen, Conan?>
Cyndi stoi obok mnie, jednak nie zwracam na niego specjalnej uwagi.
Siadam na ziemi i zniżam pysk na wysokość oczu małego wilczka.
- To mój podopieczny, Conan - odzywa się w końcu brązowawy basior. - No już, pokaż się mały.
Kremowo-brązowy szczeniaczek wychyla się na przód wyraźnie speszony. Patrzy na mnie zielono-błękitnymi oczkami. Przez zielone przechodzi spora blizna.
- Nie musisz się mnie bać - mówię spokojnie. - Jestem Bonnibel, ale... Dla ciebie mogę być Balonową. To łatwiej zapamiętać niż moje prawdziwe imię. - uśmiecham się.
Wilczek niepewnie zerka w stronę opiekuna, a ten uśmiecha się, rozmawiając z Cyndi'm.
- A ja... Jestem Conan. - powtarza swoje imię szczeniak.
Nauka staje obok mnie, tańcząc. Wilczek uśmiecha się, patrząc na szczura.
- To Nauka - mówię, karcąc wzrokiem pupila. - Jest moim cukierkowym szczurem, który umie tańczyć i rozumie tylko niemiecki. - dodaję.
Conan jest uroczym szczeniakiem, a młodego wilka widzę pierwszy raz w życiu, więc mam okazję, by trochę poobserwować ich zachowania. Tak do eksperymentów na resztkach słodyczy oczywiście.
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że powiedziałam, iż Nauka jest z cukierków, ale w tej chwili nie wydaję mi się to ważne.
<Raen, Conan?>
Od Karissimo CD Raen`a
Spojrzałam na Raen`a, miałam wrażenie że cała się rumienię.
-Dziękuję. -Powiedziałam cicho.
Miałam wrażenie że kiedy patrzę w oczy Raen`a mijają dłuuuuugie godziny. Karissimo...czy tyś się zakochała? Sama nie dowierzałam temu uczuciu, ale to prawda. Byłam "zalana" rumieńcem.Nagle Raen powiedział:
-Karissimo...przejdziemy się...na spacer?- Spytał nieśmiało.
-Z miłą chęcią. -Odrzekłam dosyć...uroczo.
Przeszliśmy się kawałek. Nagle, w drodze nad jeden z wodospadów, zaczęła zapadać się ziemia. Pech chciał że kawałek rozpadających się głazów uszkodził mi skrzydło. Nie mogłam latać, ja i Raen zapadliśmy się pod ziemię. Trafiliśmy tutaj:
Nerwowo przełknęłam ślinę, byłam przerażona. Nagle zobaczyłam kilkanaście takich bestii:
Stałam jak wryta. Raen wciągnął mnie za skałę, unikając wzroku potworów.
-Karissimo co to za potwory?
-Nie...nie wiem. Pierwszy raz widzę takie coś.
Nagle jęknęłam bólu. Bolało mnie skrzydło, chyba je złamałam. Swoimi myślami wyczarowałam opatrunki.
-Raen, mógłbyś opatrzyć mi skrzydło? -Powiedziałam cicho i trochę wstydliwie.
-Tak, tak. Jasne że tak. -Odrzekł.
Po około dwóch godzinach Raen stwierdził że nie mogę latać przez około miesiąc. Skrzydło musi się zrosnąć.
-Musimy stąd uciec.- Powiedziałam cicho.
Skupiłam się w jednym miejscu. Otworzyłam portal na miejsce gdzie widoczne jest prawie całe niebo. Przeszliśmy przez nie, usiedliśmy na jednej ze skałek i odetchnęliśmy ulgą.
-Karissimo...
-Proszę mów mi Kari. -Powiedziałam cicho.
-Więc...Kari...ja chciałbym coś ci powiedzieć...
-Mów, śmiało.-Powiedziałam cicho.
<Raen?> XXXXXXXXXXXDDDDDDDDDDDDDD
-Dziękuję. -Powiedziałam cicho.
Miałam wrażenie że kiedy patrzę w oczy Raen`a mijają dłuuuuugie godziny. Karissimo...czy tyś się zakochała? Sama nie dowierzałam temu uczuciu, ale to prawda. Byłam "zalana" rumieńcem.Nagle Raen powiedział:
-Karissimo...przejdziemy się...na spacer?- Spytał nieśmiało.
-Z miłą chęcią. -Odrzekłam dosyć...uroczo.
Przeszliśmy się kawałek. Nagle, w drodze nad jeden z wodospadów, zaczęła zapadać się ziemia. Pech chciał że kawałek rozpadających się głazów uszkodził mi skrzydło. Nie mogłam latać, ja i Raen zapadliśmy się pod ziemię. Trafiliśmy tutaj:
Nerwowo przełknęłam ślinę, byłam przerażona. Nagle zobaczyłam kilkanaście takich bestii:
Stałam jak wryta. Raen wciągnął mnie za skałę, unikając wzroku potworów.
-Karissimo co to za potwory?
-Nie...nie wiem. Pierwszy raz widzę takie coś.
Nagle jęknęłam bólu. Bolało mnie skrzydło, chyba je złamałam. Swoimi myślami wyczarowałam opatrunki.
-Raen, mógłbyś opatrzyć mi skrzydło? -Powiedziałam cicho i trochę wstydliwie.
-Tak, tak. Jasne że tak. -Odrzekł.
Po około dwóch godzinach Raen stwierdził że nie mogę latać przez około miesiąc. Skrzydło musi się zrosnąć.
-Musimy stąd uciec.- Powiedziałam cicho.
Skupiłam się w jednym miejscu. Otworzyłam portal na miejsce gdzie widoczne jest prawie całe niebo. Przeszliśmy przez nie, usiedliśmy na jednej ze skałek i odetchnęliśmy ulgą.
-Karissimo...
-Proszę mów mi Kari. -Powiedziałam cicho.
-Więc...Kari...ja chciałbym coś ci powiedzieć...
-Mów, śmiało.-Powiedziałam cicho.
<Raen?> XXXXXXXXXXXDDDDDDDDDDDDDD
Subskrybuj:
Posty (Atom)