Wzdrygnąłem się. Skąd to wie?
- Byłem już zmęczony - powiedziałem aby się jakoś usprawiedliwić.
- A więc mamy przed sobą małego uciekiniera. - powiedziała samica z uśmiechem.
Położyłem uszy po sobie. Przecież nie zrobiłem tego specjalnie.
Ziewnąłem i usiadłem. Nagle szczurek chwycił mnie za ucho i zaczął
ciągnąć. Coś piszcząc wskazywał las. Naprawdę nie potrafię się z nim
porozumieć ale chyba chciał abym gdzieś z nim poszedł. Spojrzałem na
Balonową. Uśmiechnęła się i skinęła przytakująco głową. Od razu
poszedłem za Nauką. Zwierzątko zaprowadziło mnie pod jakieś drzewo i
łapką wskazało na górę. Uśmiechnąłem się. Drzewo nie było zbyt duże więc
powinienem być w stanie się na nie wdrapać. Skoczyłem najwyżej jak
potrafiłem a następnie zacząłem się wspinać. W końcu udało mi się stanąć
na jakiejś gałęzi. Spojrzałem na ziemię. Było trudniej niż myślałem.
Nauka stał już obok mnie. Najwyraźniej dzięki bardziej zręcznym łapką
szło mu to lepiej niż mnie. Wyglądało jednak na to, że wciąż musimy
wejść wyżej. Nagle między liśćmi dostrzegłem ptasie gniazdo. Chciałem
się do niego dostać jak najszybciej. Jak się okazało w gnieździe były
jaja. Nagle Nauka zbliżył się do gniazda.
- Nie możesz! - powiedziałem szybko - Jeśli dotkniesz jaj matka może je wyrzucić.
Szczurek spojrzał na mnie przekręcając głowę. To było naprawdę
kłopotliwe. Jak mu wytłumaczyć co miałem na myśli? Nagle usłyszałem
znajomy głos. Spojrzałem na ziemię. Pod drzewem stała Balonowa jednak
ani trochę nie zrozumiałem tego co powiedziała. Zdawało się jednak, że
zwierzątko zareagowało na jej słowa. Nauka coś pisnął i się cofnął.
- Lepiej jeśli zejdziecie na dół. Możecie przez przypadek zrzucić to gniazdo. - powiedziała samica
Skinąłem przytakująco głową i zacząłem się powoli cofać. Nauka był
na ziemi zanim w ogóle zdążyłem się zorientować. Mi natomiast zajęło to
trochę więcej czasu. Zeskakiwałem po kolejnych gałęziach aż znalazłem
się na tych najniższych. Stąd mogłem już bezpiecznie zeskoczyć na
ziemię. Nie wylądowałem może idealnie ale przecież jak dla szczeniaka to
chyba dość spora odległość.
- Daleko Cię wywiało - usłyszałem głos Raen'a
Odwróciłem się do niego spoglądając niewinnymi oczkami. Trochę głupio, że tak szybko mnie znalazł.
- Mamy jeszcze trochę terenów do obejrzenia.
Westchnąłem zrezygnowany i poszedłem za samcem.
- Do zobaczenia Balonowa! Do zobaczenia Nauka! - zawołałem machając im łapą.
***
- To polana szczeniąt - powiedział Raen - Możesz tu przychodzić kiedy chcesz. To chyba jedno z najbezpieczniejszych miejsc.
- Więc... skończymy na dziś? - zapytałem nieśmiało.
- Jeśli chcesz. Wiedz tylko, że oprowadzam Cię po to abyś się nie
zgubił. - samiec zaczął odchodzić - Przyjdź na kolację. Złapię coś dla
ciebie.
Nic nie odpowiedziałem. Czekałem tylko aż basior zniknie za
drzewami. Czy moi rodzice też byli tacy troskliwi? Czy mnie szukają? Czy
za mną tęsknią? Pokręciłem przecząco głową. Przecież to nie jest takie
ważne. I tak nie mogę sobie ich przypomnieć. Zacząłem węszyć po ziemi w
poszukiwaniu czegoś ciekawego. Byłem sam więc mogłem się spokojnie
bawić. Postanowiłem pobawić się w poszukiwaczy skarbów. Najpierw
zakopałem kilka rzeczy pod drzewem a następnie udawałem podróżnika
szukającego tych skarbów. Szybko się jednak znudziłem. Zabawa samemu w
takie coś nie jest zbyt ciekawa. Postanowiłem wrócić do Raen'a trochę
szybciej. Pobiegłem w stronę jego jaskini. Tak mi się przynajmniej
wydawało. Zacząłem nerwowo rozglądać się po okolicy. Nie kojarzyłem tego
miejsca. Chyba naprawdę się zgubiłem. Nie mogłem wyczuć żadnego
znajomego zapachu. Chciał bym aby ktoś teraz tu był. Nagle usłyszałem
poruszające się krzaki. Wystraszony podkuliłem ogon.
- Kto tam? - zapytałem niepewnie, zamknąłem oczy i zawołałem - Pokaż się!
Nagle usłyszałem jakieś kroki. Natychmiast otworzyłem oczy chcąc zobaczyć kto to.
Ktosiu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz