Nie wiedziałem co robić. Postanowiłem zabrać waderę do jaskini gdzie
po raz pierwszy spotkaliśmy te dziwną czwórkę. Nie wyglądały na zbyt
zadowolone widząc mnie jednak natychmiast zareagowały widząc leżącą na
moim grzbiecie Karissimo. Zdawało się, że wiedziały co robić w takich
chwilach. Zostawiłem samicę pod opieką jej przyjaciół, sam wyszedłem
przed jaskinię. Czułem się tam trochę jak nieproszony gość. Nagle jeden
ze stworów pojawił się obok mnie. Wzdrygnąłem się lekko, nie byłem
przyzwyczajony do towarzystwa tak nietypowych istot. Spojrzałem na
stwora. Naszła mnie dziwna myśl.
- Umiesz mówić? - zapytałem
Stwór nic nie odpowiedział. W sumie czego miałem się spodziewać.
Rozumiem język wszystkich zwierząt no ale przecież to nie są zwykłe
ziemskie istoty a potwory z innego wymiaru. Nagle usłyszałem dochodzący z
zewnątrz szelest. Wstałem i zajrzałem do środka. Karissimo zdawała się
odzyskiwać przytomność. Podszedłem do wadery.
- Karissomo... - powiedziałem cicho - Karissimo słyszysz mnie?
Wadera powoli otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Wyglądała na zmęczoną. Westchnąłem z ulgą.
- Dzięki bogu nic Ci nie jest. - powiedziałem z lekkim uśmiechem.
Samica odwzajemniła uśmiech po czym wstała. Otworzyłem pysk chcąc
coś powiedzieć jednak się powstrzymałem. Nie byłem pewien czy powinna
już wstawać ale zdawało się, że ma dość siły. Wyszła przed jaskinię. Po
kilku minutach poszedłem za nią.
- Będziemy musieli tu zostać jeszcze jakiś czas, wciąż mam za mało sił aby stworzyć portal.
Nic nie odpowiedziałem, po prostu usiadłem obok samicy i spojrzałem w
niebo. Zdawało się mieć ten sam odcień co w momencie gdy tu
przybyliśmy.
- Czy czas tu płynie tak samo jak w naszym świecie?
Karissimo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz